poniedziałek, 6 czerwca 2016

[1] Opiekunka

,,I nagle ja też sobie uświadamiam, że... że tak jak jest, jest okej. 
Jest dobrze, nawet jeśli nasza przyjaźń (...) nie przeobrazi się w coś więcej. 
Choćby dlatego, że ta przyjaźń wzmocniła mnie bardziej niż przyjaźń kogokolwiek innego."


Przestraszona dziewczynka z burzą czarnych loków na głowie szła wzdłuż stołów razem z innymi, podobnymi do niej dziećmi. Spojrzenia uczniów i kadry nauczycielskiej siedzącej na końcu sali, zwróciły się na dość sporą grupę przyszłych uczniów Hogwartu.
- Tom, boję się - szepnęła do idącego po jej lewej stronie chłopca, chwytając go za rękę.
- Nie ma czego. Zresztą spójrz - wskazał na koniec sali - to ten mężczyzna, który przyszedł po nas do sierocińca. Patrzy na nas.
Spojrzała w miejsce, które wskazał jej chłopak i napotkała miły wzrok starszego mężczyzny. Patrzył na nią ciepło, ale nie była ona przyzwyczajona do takiego zachowania i szybko spuściła wzrok, nie wiedząc jak się zachować. Jej zmieszanie zakończyło się tak szybko jak pojawiło, ponieważ doszli już na koniec sali, gdzie stanęli przed drewnianym stołkiem. Dziewczynka była bardzo niska i drobna, nawet jak na swój wiek i nie mogła dostrzec, co znajduje się na nim. Bardzo dobrze jednak widziała starszego mężczyznę, który stojąc na podeście, przedstawił się jako Armando Dippet, dyrektor. Wygłosił krótką przemowę, której nawet nie słuchała, zbyt przejęta tym co miało się wydarzyć. Gdy skończył, usłyszała inny męski głos, który wyczytywał kolejno nazwiska dzieci, które siadały na stołku. Co się działo z nimi potem, dowiedziała się dopiero, gdy wyczytano nazwisko jej przyjaciela. Nałożyli mu na głowę starą, znoszoną tiarę, która w momencie zetknięcia się z jego głową od razu wykrzyknęła ,,Slytherin!", a przy stole po prawej stronie wybuchły gromkie brawa. Nie zdążyła odprowadzić kolegi wzrokiem, gdy usłyszała:
- Dark Lucille!
Nieśmiało podeszła do stołka i usiadła na jego brzegu. Czuła jak cała się poci i niemal słyszała bicie własnego serca. Drżenie jej nóg nie umknęło uwadze uczniów siedzących najbliżej niej, którzy cicho się podśmiewali i szeptali między sobą. Zacisnęła dłonie na brzegach stołka i usłyszała głośny głos w swojej głowie.
- Tęgi umysł, waleczna natura i wielka duma... Nie można zignorować dzielnego serca i chęci poświęcenia... wola przeżycia... Gryf...
Zdezorientowana spojrzała na lewo i napotkała ciekawski wzrok Toma. W tym samym momencie głos ucichł by za chwilę szepnąć
- Ciekawe... Tego nie można nie brać pod uwagę... Bardzo ciekawe... Niech więc będzie Slytherin! - ostatnie słowo wykrzyknął, niemal przyprawiając ją o ból głowy.
Zeskoczyła ze stołka i niepewnym krokiem podeszła do stołu, gdzie siedział chłopak. Inni uczniowie bili niemrawe brawa, bacznie ją obserwując. Mimo ich niechęci cieszyła się, że jest razem ze swoim przyjacielem i wyzywająco zadarła podbródek i chcąc się do niego upodobnić zmierzyła wszystkich beznamiętnym spojrzeniem.


***

Dźwięk kroków rozchodził się głośnym echem. Szła dumnie, przyciągając spojrzenia przechodzących ludzi i pracowników dworca King Cross. Uwielbiała to robić, chociaż nie miała pojęcia czemu to zawdzięcza. Pomijając oczywiście jej kocie ruchy i nieprzeciętną urodę. Zebrała kilka niesfornych kosmyków i przeczesała długie, ciemne włosy palcami. Właściwie to jedynie spróbowała, bo jak zwykle były tak splątane, że nie dało się tego zrobić, bez bolesnego wyrywania połowy z nich. Mimo wszystko były zachwycające i spływały wspaniałą kaskadą wzdłuż długiego, a zarazem lekkiego płaszcza, który na siebie zarzuciła. Jak na początek września poranek był bardzo chłodny. Okryła się mocniej i przyśpieszyła, zadzierając arogancko podbródek. Skierowała się wprost na ścianę przy peronie 9 i bez zawahania w nią weszła, by po chwili znaleźć się po drugiej stronie.
- Przynajmniej tym razem się nie spóźniłam - wymamrotała.
Przeszła kilka kroków w stronę pociągu i zatrzymała na chwilę, jeszcze raz się rozglądając. Z zadowoleniem zauważyła, że nic się nie zmieniło, odkąd sama jechała do Hogwartu ponad 70 lat temu.
- Jak ten czas leci - stwierdziła z lekkim uśmiechem i szybkim krokiem podeszła do pustego jeszcze wagonu, po czym wręcz wskoczyła do środka i zaczęła obchód.
Wszystko prezentowało się tak jak należy. Żadnych podejrzanych pakunków, śladów zaklęć czy osób. Wróciła więc na peron i z zadowoleniem stwierdziła, że pierwsi uczniowie już są. Spojrzała w ich stronę i na widok witających się po dwumiesięcznej rozłące przyjaciół, od razu przywołała na twarz uśmiech. Kątem oka dostrzegła także aurorów, którzy z ukrycia obserwowali dworzec. Zabawne, gdy Kingsley ogłosił, że potrzebuje grupy ochotników do pilnowania dworca, Hogwartu i samych uczniów nie było chętnych. Gdy ona się zgłosiła, nagle wystrzeliło za nią sześć innych par rąk. Głównie to byli nowi, którzy wciąż oszołomieni byli jej osobą i traktowali jak żywy mit. Zawsze współczuła Harry'emu, że musi znosić to niemal na każdym kroku, bo mimo że byli równie popularni, to ona zawsze trzymała się z boku, przez co była nieco mniej rozpoznawalna. W każdym razie, nawet gdyby pominąć wydarzenia z wielkiej wojny, to i tak jej moc budziła wielkie kontrowersje. Wielu jej nie popierało i nie tolerowało, ale trzymała w ręku całe Ministerstwo. W końcu tylko ona potrafiła zapanować nad dementorami. Kingsley, obecny Minister Magii i zarazem jej przyjaciel, wiedział, że nie wykorzystałaby mocy by krzywdzić innych. Już nie. Jednak reszta nie była tego taka pewna, co ona bardzo dobrze wykorzystywała. Poza tym wiedzieli, że gdyby nie ona, popaprańcy stworzeni przez wojnę opanowaliby i zniszczyli wszystko. Pasował jej taki układ. Dostawała niemałe pieniądze za coś, co i tak by robiła. Teraz wszystko miało się zmienić. Odkąd przyjęła ofertę od Minerwy McGonagall, obecnej dyrektor Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie, nie będzie mogła jeździć na misje tak często jak dotąd.
- Lucille?
Odwróciła się szybko na dźwięk dobrze znanego, męskiego głosu, który przerwał jej rozmyślania.
- Harry! Ginny! - wykrzyknęła - Jak miło was widzieć! A gdzie wasze dzieciaki? - zapytała rozglądając się po peronie.
- James zabrał Albusa do pociągu, a Lily jest z Tedem. Słyszałem, że przyjęłaś posadę nauczycielki przed czarną magią. Mam nadzieję, że ty będziesz uczyć moje dzieci, a nie ten cały Peter Swan - powiedział z niesmakiem, niemal wypluwając imię.
Spojrzała na niego, marszcząc brwi i wtedy przypomniała sobie skąd zna owe nazwisko.
- To ten podrzędny pisarz, opowiadający o zabijaniu stworzeń, o których nie ma pojęcia i pewnie nawet nie umie pozbyć się bogina? - spytała bezbarwnym tonem, w którym można było wyczuć lekką nutkę groźby i kpiny.
- Tak, ten sam. Cieszę się, że Hermiona napisała podanie do Minerwy o przyjęcie drugiego nauczyciela, bo gdy usłyszałam od Albusa, że najlepszym sposobem na dementora jest rumianek, to się załamałam - powiedziała Ginny, kładąc dłoń na ramieniu męża i tym samym go uspokajając.
Lucille wybuchnęła krótkim śmiechem i pożegnała się z przyjaciółmi, po czym skierowała swe kroki do pociągu, który właśnie ruszał i szybko wbiegła do środka.
~
Podróż minęła szybko i bez problemów. Pomijając Krukona, który pomylił ją ze swoją koleżanką i rzucił w nią niegroźnym zaklęciem wyczarowującym rogi. Nie bez przyczyny uważa się ją jednak za jednego z najlepszych aurorów i sprawnie uchyliła się przed czarem. Gdy chłopak zrozumiał co zrobił, szybko uciekł.
- Módl się żebyś nie był w mojej grupie na zajęciach! - wykrzyknęła za nim.
Z ulgą więc odetchnęła, gdy weszła do wielkiej sali i zajęła miejsce przy stole nauczycieli. Przebiegła wzrokiem po wszystkich i uśmiechnęła się na widok Nevilla i Luny, którzy siedzieli po drugiej stronie stołu. Radość jednak szybko znikła z jej twarzy, bo zobaczyła osobę, którą najmniej miała ochotę oglądać. Lucivar Iwanow, jeden z nielicznych wampirów z Rosji, który przyłączył się do przeciwników Voldemorta podczas wielkiej wojny. Wysoki i dobrze zbudowany, z burzą ciemnych, lekko kręconych włosów, które zawsze zaczesane były do tyłu. Wyglądał jak mężczyźni z filmów o sycylijskiej mafii, szczególnie w garniturze i białej koszuli, bez których nie wychodził z domu. Chyba poczuł na sobie jej wzrok, bo odwrócił głowę i z cynicznym uśmiechem upił łyk wina, pokazując gest przypominający parodię toastu. Jego czarno-zielone oczy, wpatrujące się prosto w jej złote tęczówki wyrażały wielką pogardę i vice versa. Jak każdy przedstawiciel swojego gatunku, posiadał dość dużą moc i wiedzę, przez co oprócz posady nauczyciela eliksirów, bardzo często brał udział w różnych misjach, z którymi aurorzy sobie nie radzili. Krótko mówiąc, był człowiekiem od brudnej roboty i misji specjalnych, podobnie jak Lucille i właśnie na jednej z takich misji się poznali. Oboje nie lubią, gdy ktoś mówi im co mają robić, więc siłą rzeczy od razu nie przypadli sobie do gustu i wciąż próbowali się nawzajem zdominować. Ani jedno, ani drugie nie planowało porzucić wojennej ścieżki, nawet w Hogwarcie, gdzie powinni dawać uczniom przykład. Wciąż mierzyli się wzrokiem, gdy nagle zza jej pleców dobiegł głos.
- Przepraszam, czy tutaj wolne?
- Tak - odparła bez zastanowienia.
Po chwili odwróciła się i zobaczyła na krześle obok siebie młodego mężczyznę o blond włosach i oczach koloru morza. Miał czarujący uśmiech, którym bez wątpienia zdobył serce niejednej kobiety. 
- Peter Swan, na pewno mnie kojarzysz - powiedział wyciągając do niej rękę.
Uśmiech wciąż nie schodził mu z twarzy, jednak oczy uważnie lustrowały ją od góry do dołu.
- Lucille Dark - odparła - i stety lub niestety, nie.
Uścisnęła mu dłoń chyba mocniej niż powinna, bo na jego twarzy zagościł wyraz lekkiego zdumienia. Jednak nie zwróciła na to uwagi, gdyż była zbyt skupiona na jego dłoniach. Były one nad wyraz delikatne i miękkie, a palce smukłe i idealnie obciętymi paznokciami. 
- W takim razie dam ci jedną z moich książek. Jesteś d r u g ą nauczycielką obrony przed czarną magią, więc na pewno ci się spodoba. M o i uczniowie używają jej jako podręcznika. Jeśli ładnie poprosisz, to nawet dam ci autograf. W końcu my, sławni aurorzy, musimy trzymać się razem.
Gdy zakończył swój jakże interesujący dla Lucille monolog, akcentując niektóre słowa, uśmiechnął się jeszcze szerzej i puścił do niej oczko. W odpowiedzi na to odwróciła się i duszkiem wypiła resztę wina, które wcześniej sobie nalała. Właśnie chciała się mu odgryźć i pokazać, co sądzi o jego autografie, książce, sposobach nauki i byciu aurorem, jednak nie zdążyła tego zrobić, bo w tym momencie staruszka siedząca na środku stołu nauczycieli wstała i dostojnym, powolnym krokiem, podeszła do mównicy. Wszystkie oczy zwróciły się na nią.
- Witajcie, kochani - przerwała na chwilę i rozejrzała się po sali - cieszę się, że mogę was wszystkich widzieć po wakacjach. W tym roku grono nauczycielskie powiększyło się. Dołączyła do nas Lucille Dark, która obejmie stanowisko drugiego nauczyciela obrony przed czarną magią. - zamilkła na chwilę, czekając aż gwar na sali wywołany jej słowami ucichnie i kontynuowała dalej -  każda klasa zostanie podzielona na dwie grupy. Wiadomo, że im mniej ludzi w klasie, tym nauka staje się efektywniejsza, więc liczę na szybkie efekty. Szczególnie, że w tych czasach jest to bardzo ważny przedmiot. Profesor Lucille będzie także nową opiekunką Gryffindoru na miejsce profesor Poof, która odeszła na emeryturę. Dziękuję i nie zapominajcie o zakazie wstępu do lasu. Miłego wieczoru.
Po ostatnich słowach Lucille prawie wypluła wino, które wtedy piła. Opiekunka Gryffindoru?! Przecież ona nawet nie ma nic wspólnego z tym domem! Ba! Sama chodziła do Slytherinu, największego rywala Lwów. Skąd Minerwie przyszło do głowy, żeby ją wcisnąć na to stanowisko?! Natychmiast porwała się z miejsca i ruszyła ku bocznym drzwiom, by dogonić dyrektorkę. Gdy to zrobiła, nie zdążyła nawet wypowiedzieć słowa, bo ta zatrzymała się i oznajmiła poważnym tonem.
- Lucille, ja wiem, że możesz być lekko zaskoczona moją decyzją, ale uwierz mi, że było to jedyne wyjście. Wiesz o incydentach, które miały ostatnio miejsce w Londynie, Hogsmeade i na całej trasie Londyn-Hogwart. Dlatego też tu jesteś, aby chronić te dzieci, bo grube mury i potężne zaklęcia czasami nie wystarczą. Potrzebny jest ktoś, kto zaopiekuje się nimi, załapie kontakt i będzie nie tylko ich nauczycielem i przewodnikiem, ale także przyjacielem. Ty idealnie się nadajesz i dysponujesz odpowiednimi środkami, aby to zrobić. Wiesz, że mam rację.
Staruszka zakończyła swój monolog i spojrzała znacząco na kobietę. Nie zraziła się jej zaciętą miną i oczami, w których widać było chęć mordu. W odpowiedzi na to tylko się uśmiechnęła i poklepała ją po ramieniu, kierując się w stronę swojego gabinetu. Oczywiście, że miała rację, Lucille zdawała sobie z tego sprawę, jednak były inne osoby mogące bronić te biedne, bezbronne dzieciaczki, które ona bardzo chętnie by ugotowała lub wrzuciła do bardzo głębokiej studni. Jeszcze do tego Gryffindor. Nie byłoby tak źle, gdyby przypadli jej Ślizgoni, ale nie, zawsze musi to być Gryffindor.
Westchnęła ciężko i skierowała się na piętro, gdzie znajdował się jej pokój. Szybko znalazła odpowiednie drzwi i weszła do środka.
Jej oczom ukazał się okazały pokój, o ścianach w kolorze głębokiej, ciemnej zieleni. Na środku stała długa, biała sofa i szklany stolik tuż przed nią, a na ścianie naprzeciw znajdował się kominek z drewnianą półeczką i wielkim, złotym drzewem wymalowanym na całej ścianie. W lewym rogu stało biurko, a w prawym czarne pianino. Naprzeciwko wejścia znajdowały się wielkie okna, teraz przesłonięte długimi zasłonami, ozdobionymi złotym haftem. Weszła do środka, zamknęła drzwi na klucz i zaklęciem rozpaliła ogień w kominku. Skierowała się na prawo, do kolejnych drzwi. Za nimi znajdowała się dość przestronna łazienka z ogromną wanną, prysznicem i umywalką, nad którą znajdowało się wielkie lustro z ramą ozdobioną pięknymi ornamentami.
- Minerwo, wiesz jak mnie przekupić - powiedziała cicho do siebie i wyszła z łazienki kierując się do kolejnych drzwi, znajdujących się po przeciwnej stronie. Wybrała te na prawo i weszła do średniej rozmiarów sypialni. Ściany tutaj miały głęboki, niebieski kolor, zupełnie jak morska otchłań. Na środku pokoju stało wysokie, małżeńskie łoże, które wyglądało na niesamowicie wygodne. Pośpiesznie przywołała swoje rzeczy, po czym poukładała je do komody i szafy. Fałszoskopy, eliksiry i książki poukładała w biurku i szafce w salonie. W duchu dziękowała Hermionie za małą torebeczkę, w której mogła zmieścić niewiarygodną ilość rzeczy, dzięki zaklęciu pomniejszająco-zwiększającemu. Gdyby nie ten prezent na pewno nie mogłaby wziąć tylu rzeczy. Gdy skończyła się rozpakowywać usiadła wygodnie przy kominku i przypomniała sobie o jeszcze jednych drzwiach. Szybko wstała i otworzyła je, ciekawa co znajdzie za nimi. Gdy przeszła przez próg, stanęła na małym balkonie. Po prawej stronie miała schody prowadzące na dół, a przed nią rozciągał się widok na wysoką i przestronną salę z kilkoma kolumnami podpierającymi sklepienie. Na środku stały rzędy ławek, a przed nimi dość duże biurko i biała, przesuwana tablica. Reszta sali była pusta, nie licząc kilku szafek na podręczniki, dając mnóstwo miejsca na ćwiczenie zaklęć, które niekiedy potrafią narobić dość duże szkody. Uśmiechnęła się do siebie i wróciła do salonu, kierując kroki w stronę łazienki. Wzięła długą, gorącą kąpiel, przebrała się w luźną, męską koszulę i skierowała do sypialni. Usnęła chwilę po tym, gdy przyłożyła głowę do poduszki, śniąc o atrakcjach, które czekają na nią jutro. W końcu zaczyna nową pracę.


6 komentarzy:

  1. Cześć.
    Trafiłam na Twój blog dzięki jednemu z katalogów. Sam opis strasznie mnie zainteresował, dlatego postanowiłam zajrzeć. I wiesz co? Zostanę na dłużej. Harry Potter, chociaż go uwielbiam jest tak często wykorzystywanym motywem w opowiadaniach, że ciężko znaleźć jakiś wartościowy blog, który nie będzie po raz setny, opisywał cudownej miłości Hermiony i Draco czy cukierkowej historii Jamesa i Lily. Tobie udało się mnie pozytywnie zaskoczyć. Zupełnie nowa historia. Coś oryginalnego. Po przeczytaniu streszczenia od razu zabrałam się za pierwszy rozdział. Podoba mi się sposób w jaki wykreowałaś Lucille. Jej sposób bycia wielu mógłby odstraszyć, ale ja ją polubiłam. Jest niebanalną postacią. Bardzo podobał mi się początek, czyli coś a'la powrót do przeszłości. Byłam przekonana, ze bohaterka trafili do Gryffindoru, a tu taka niespodzianka. Gdy ktoś ma w sobie tyle sprzecznych cech, po prostu budzi zainteresowanie. Minerva nieźle namieszała robiąc z kobiety opiekunkę Gryffonow. coś czuje, że trochę im zajmie zanim znajdą wspólny język. Masz bardzo przyjemny styl pisania. Zazdroszczę tak dobrze tworzonych opisów miejsc i przedmiotów. Można sobie je doskonale zobrazować.
    Będę Cię odwiedzać. Co wiecej, z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Plus serdecznie zapraszam do mnie. Gdybyś znalazła czas i chęci. :)
    http://lost-memories-lost-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za miłe słowa! Takie komentarze motywują jak nic innego. :D
      Drugi rozdział już zaczęłam, jednak nie wiem ile potrwa mi pisanie, bo staram się wszystko dopracować i oddać dokładnie to, co widzę w swojej głowie. Jeśli chodzi o opisy, to po napisaniu rozdziału musiałam je znacznie skrócić, bo wiem, że nie każdy pała do nich taką miłością jak ja, a nie chcę nikogo zanudzać.
      W każdym razie raz jeszcze dziękuję za komentarz i na pewno w wpadnę do Ciebie. :)

      Usuń
  2. ahh ta Lucille. ♥ podziwiam szczerze za cierpliwość, ja nie dałabym rady nie przywalić Peterowi w ryj! "jesteś D R U G Ą [...]", wrrr.
    fajnie, że pierwsza część rozdziału skupiła się na przeszłości, to rozjaśniło niektóre sprawy. no i nie powiem... od samego początku wiedziałam, że panna Dark będzie w Slytherinie!
    to, jak opisałaś pana Iwanowa mnie uwiodło... wiesz, że KOCHAM GANGSTERÓW z dawnych lat? zwłaszcza z sycylijskich mafii? ahh, coś pięknego. rozkochujesz mnie w swoim opowiadaniu.
    niezły zwrot akcji nastąpił po tym, jak okazało się, że Lucille będzie opiekunką Gryfonów - ha! mogą wyjść z tego niezłe jaja, chociaż głęboko wierzę, że świetnie da sobie radę ♥ Minerwa ZAWSZE wie co robi. (:

    http://arno-origins.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Początek mnie zaintrygował. Na początku wydawało mi się, że Tom z początku opowiadania to Tom Riddle, jednak wiek bohaterki się z tym nie zgadza. Zaciekawiłaś mnie.
    Zazwyczaj nie czytam blogów z nowym pokoleniem. Uwielbiam Voldzia i nie zaciekawiają mnie opowieści bez niego. Jednak możliwe, że zostanę z Tobą na dłużej.
    Teraz kilka uwag:
    "DOSTRZEC(,) co znajduje się na nim. Bardzo dobrze jednak DOSTRZEGAŁA starszego mężczyznę [...]"
    "KTÓRYCH NAWET nie ma pojęcia i KTÓRY pewnie nie umie NAWET pozbyć"
    "pokazać(,) co sądzi o jego autografie"
    "staruszka(BEZ PRZECINKA) siedząca"
    "Witajcie(,) kochani"
    Wiesz, że mam rację(.)
    "KTÓRE mogły bronić te biedne, bezbronne dzieciaczki, KTÓRE"
    "JEJ piąte piętro, gdzie znajdował się JEJ pokój"
    "KTÓRE wyglądało na niesamowicie wygodne. Pośpiesznie przywołała rzeczy, KTÓRE ze sobą zabrała i poukładała je do komody i szafy, KTÓRĄ znalazła w pokoju"
    "sali(BEZ) wywołany"
    "Gryffindoru(BEZ) na miejsce profesor Poo"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W zarysie historii pisałam na temat wieku głównej bohaterki i na pewno ucieszy Cię fakt, że Tom to Tom Riddle. :D
      Dziękuję za uwagi, kiedy znajdę chwilę czasu na pewno poprawię tekst. :)

      Usuń
    2. Teraz przeczytałam dopiero ;D Baaaardzo mnie cieszy! Hip hip hurra!

      Usuń

Czytasz? Skomentuj! Każdy komentarz motywuje mnie i zachęca do pisania. Przez wzgląd i szacunek dla mojej pracy, zostaw po sobie ślad. :)