poniedziałek, 20 czerwca 2016

[3] Draco magne

,,Tu w walce się kruszą 
sklepienia i arkady: 
zmaga się w boskim wysiłku 
światło z cieniem."


- (...) Zaklęcie patronusa oprócz obrony przed dementorami i istotami stworzonymi z ciemnej materii posiada także kilka innych, bardzo przydatnych zastosowań. Jeśli chodzi o ciemną materię, to poświęcimy sobie na to osobną lekcję, natomiast - przerwała wykład i rozejrzała się po sali głośno wzdychając - słuchajcie, ja rozumiem, że to do najciekawszych zagadnień nie należy i chcielibyście się uczyć, jak wyczarować patronusa. Musimy jednakprzebrnąć przez teorię, żeby zacząć ćwiczenia praktyczne.
Jeszcze raz skierowała swoje złote spojrzenie na klasę i z rezygnacją usiadła na biurku w swojej ulubionej pozycji, krzyżując nogi. Odgarnęła czarne loki za siebie, nawet nie próbując ich rozczesać. Przecież i tak zawsze były splątane. Jeszcze raz zlustrowała uczniów badawczym spojrzeniem, każdemu zaglądając głęboko w oczy. - No więc nad czym tak debatujecie, że nie możecie się skupić lub przynajmniej przez chwilę zamknąć?
Cisza trwała dość długo i większość zaczęła się nerwowo wiercić, czując się bardzo niekomfortowo. Luźna atmosfera, która panowała w klasie jeszcze kilka minut temu, zniknęła bez śladu. Mimo tego, że uczniowie powoli przekonywali się do nowej nauczycielki i kilkoro nawet przepisało się do jej grupy, to wciąż większość była onieśmielona, a Lucille budziła lekki postrach. Szczególnie, jeśli chodziło o Gryfonów. Sytuacji nie poprawiało także zachowanie Ślizgonów, dla których była to idealna okazja do dokuczania tym drugim, bo plotki o domu w jakim była opiekunka Gryffindoru szybko się rozeszły. Lucille także nie robiła nic, aby obecną sytuację poprawić. Lubiła swoich uczniów i nową pracę, ale z niektórymi jakoś nie potrafiła złapać kontaktu. Jej rozmyślania zostały przerwane przez pewną uczennicę. Oczywiście nie mógł to być nikt inny niż Elizabeth Jonson - młoda dziewczyna z piątego roku. Gryfonka, która chyba najbardziej ze wszystkich nie lubiła nowej nauczycielki. Zawsze siadała w pierwszej ławce i ostentacyjnie spała lub zajmowała się wszystkim tylko nie lekcją. Lucille nie zwracała na to uwagi, dopóki nie przeszkadzała jej i reszcie klasy. W przeciwnym przypadku punkty karne dla Gryffindoru były nieuniknione, co nie pomagało w nawiązaniu przyjaznych relacji.
- Chodzi o to, że te przebrzydłe węże znów wygrają w tym roku turniej quidditcha, bo w przeciwieństwie do nas mają opiekuna, który dba o ich interesy!
Cała klasa wstrzymała oddech. Wszyscy znali jej wybuchowy charakter i zapał do gry, w końcu była kapitanem drużyny i jednym z najlepszych obrońców w historii Hogwartu. Nie wiedzieli jednak, jak zareaguje ich nowa nauczycielka. Gryfoni natomiast zastanawiali się czy słowa dziewczyny nie skłonią profesor Dark do działania. W końcu tylko ona mogła coś tu zdziałać. Opiekunowie innych domów już dawno się poddali.
- W ostatniej klasie też byłam w drużynie. Zawsze siedziałam na ławce rezerwowych, a do gry wchodziłam jedynie, gdy trzeba było kogoś sfaulować - uśmiechnęła się na to wspomnienie, po czym kontynuowała - i tak się składa, że moimi celami były właśnie takie smarkule z niewyparzonymi gębami jak ty, skarbie - ostatnie powiedziała przesłodzonym głosem, nie stroniąc od sarkazmu. - Ale skoro i tak dzisiejszą lekcję chcecie przerobić sami, z czego nie omieszkam zapytać was jutro, to powiedzcie przynajmniej, o co dokładnie chodzi.
- Chodzi o to, pani profesor, że pan Iwanow zawsze rezerwuje boisko dla Slytherinu i anuluje rezerwacje innych domów, wymyślając głupie wymówki, w które dyrektorka wierzy!
Głos dobiegał z tyłu sali i należał do niewysokiego Krukona. Chłopak mimo niepozornego wyglądu,był bardzo bystry i w całej sytuacji odnalazł szansę na rozwiązanie problemu, który dawał się we znaki wszystkim trzem domom. Wiedział, że Gryfoni nie poproszą Dark o pomoc, bo jak zwykle wolą radzić sobie sami. Zresztą cała szkoła wiedziała o ich stosunkach, dlatego też sam postanowił coś z tym zrobić, szczególnie że polubił tą lekko ekscentryczną kobietę.
Wraz ze słowami chłopaka jej prawa brew powędrowała do góry. Przed oczami stanął jej obraz ich ostatniego spotkania. Od tamtej pory go nie widziała. Nie żeby tęskniła, bo było zupełnie odwrotnie, ale nie mogła zapomnieć o liście, który wyprowadził z równowagi tak powściągliwego i skrytego człowieka. Ciekawość pobudzał jeszcze fakt, że po tamtym wydarzeniu wziął tydzień urlopu. Cóż, skoro opuścił Hogwart, to postanowiła to wykorzystać.
- Z tego co wiem profesor Iwanow wziął sobie urlop, więc jego dom nie ma opiekuna, a tym samym można uznać jego wcześniejsze postanowienia za nieważne. - W tym samym momencie wstała i zaczęła się przechadzać po klasie, kontynuując. - Dlatego rezerwuję boisko dla Gryffindoru. Po południu dostarczę do waszego dormitorium upoważnienie. Reszta domów musi radzić sobie sama, w końcu macie opiekunów, którzy wiedzą jak dbać o wasze interesy.
Ostatnie zdanie wypowiedziała z uśmiechem i tonem, których nie powstydziłby się sam Salazar Slytherin. Wszyscy uczniowie oniemieli na moment, ale stan ten nie trwał długo, ponieważ przeszkodził im dzwonek. Gdy wciąż oszołomieni wyszli z klasy, Lucille rozsiadła się na wygodnym fotelu, stojącym za masywnym biurkiem. Przymknęła powieki, które po kilku lekcjach już zaczynały jej ciążyć. Ta była ostatnia, ale nie był to koniec obowiązków. Obiecała przecież dostarczyć to nieszczęsne upoważnienie. Tak właściwie nigdy nie przepadała za quidditchem, ale wiedziała, że dla uczniów jest to bardzo ważne, a przecież musiała się do nich jakoś zbliżyć. Przeciągnęła się jak kotka i jeszcze na chwilę utonęła w swoich myślach. Musi jeszcze zanieść listę, na którą będą się wpisywać uczniowie chcący wziąć udział w wycieczce integracyjnej dla pierwszoklasistów. W tym roku przez zmianę opiekuna, mogą wziąć w niej udział także uczniowie ze starszych klas. Hogsmeade odpada i właściwie muszą ograniczyć się do szkolnych błoni. Właściwie nie wiedziała jak powinna wyglądać cała ta "integracja", bo za jej czasów czegoś takiego nie było. Podpytała trochę Jamesa co robił na swojej wycieczce i powiedział, że te całe integracje wyglądają tak, że uczniowie siedzą w klasie, rozmawiają i czasem zamienią słowo z nauczycielem. Czyli ogólnie rzecz biorąc było to jak lekcja i gdyby nie było obowiązkowe, to pewnie nikt by się nie pojawił. Lucille spojrzała w wielkie okno i pomyślała, że szkoda marnować sobotę na siedzenie w szkole i należy korzystać z ostatnich ciepłych dni. Mimochodem powróciła pamięcią do wycieczek, w których brała udział gdy była w sierocińcu. Wspomnienia do najszczęśliwszych nie należały, ale z pewnością były jednymi z lepszych, jeśli chodzi o ten okres życia. Nagle zerwała się z miejsca i szeroko uśmiechnęła. Tak! To jest to! W Hogwarcie takich rzeczy się nie robi, ale przekona Minerwę, a uczniowie będą zachwyceni. Szybko napisała upoważnienie oraz listę, na którą będą się zapisywać i pognała na obiad, a potem do pokoju Gryfonów.

***

Jej zdenerwowanie było tak duże, że zaczęła się pocić. Natychmiast chwyciła butelkę z wodą, leżącą obok i zachłannie piła napój. Odwodnienie to jej najgorszy wróg, szczególnie teraz, kiedy nie wiadomo, ile czasu przyjdzie jej spędzić na boisku. Chociaż znając taktykę i jej zadanie, nie zajmie to długo. Było to szalone, ale tym sposobem drużyna z Ukrainy wygrała mistrzostwa kilkadziesiąt lat temu. Spojrzała w górę na trybuny i dostrzegła Toma, stojącego nieruchomo pośród wiwatujących uczniów w zielonych szalikach. Kiwnął głową, tak jakby dawał jej pozwolenie. Żachnęła się na ten gest i odwróciła przodem do gry. Nie potrzebuje niczyjego pozwolenia. Nie jest jednym ze sługusów chłopaka, którzy nazywają się jego przyjaciółmi. Nigdy tego nie chciała. Ale kim jest teraz? Może jednak stała się jednym z nich, sama nie wiedząc kiedy. 
- Nie myśl tak - skarciła się w duchu - to nie jest prawda. Zawsze traktowaliśmy się na równi. Pokażę mu dzisiaj, że jestem równie silna jak on. Nie będę znów płakać.
Wraz z towarzyszącymi jej myślami strach powoli ustępował i na jego miejscu pojawiała się determinacja. Wiedziała dokładnie, co ma zrobić. Wejdzie na boisko za jednego ze ścigających i sprawi, żeby szukający Puchonów spadł z miotły. Łatwizna. Kto by się spodziewał, że drobna, wiecznie przestraszona dziewczynka może być tak niebezpieczna. Jedynie Tom wiedział, czym spowodowane są nagłe ataki bólu jej przeciwników, przez które spadają z mioteł. Przez ostatni rok miała wystarczająco wiele czasu i okazji, aby ćwiczyć. Szczególnie podczas wakacji, które spędzała w sierocińcu.
Powietrze przeszył ostry dźwięk gwizdka, oznajmiający zmianę zawodników. To była jej chwila. Chwyciła mocno szkolną miotłę i wzbiła się w powietrze. Kapitan drużyny posłał jej znaczące spojrzenie, na co odpowiedziała lekkim skinieniem głowy i ustawiła się na pozycji. Znów usłyszała dźwięk gwizdka i wszystko jakby przyśpieszyło. Ścigający, kafel, pałkarze, wszystko śmigało jej przed oczami z zawrotną prędkością. Przez moment straciła orientację i niemal spadła z miotły przez tłuczek, który nadleciał, nie wiadomo skąd. Otrząsnęła się z szoku i poszybowała w stronę rywala. Szukający był bardzo łatwym celem. Szybował wolno nad boiskiem i rozglądał się, szukając znicza. Nawet nie zauważył, gdy podleciała i uderzyła go w lewy bok. Nie wyrządziło mu to większej krzywdy, ale ból który przeszył go w tym samym momencie był nie do wytrzymania. Czuł jakby ktoś mieszał mu w żebrach, mięśniach i wnętrznościach rozpalonym do czerwoności pogrzebaczem. Trwało to jednak ułamek sekundy i sam nie wiedział czy zdarzyło się to naprawdę, czy nie. Faktem było jednak, że spadł z miotły i przez uderzenie, stracił przytomność. Dziewczyna od razu dostała czerwoną kartkę za faul, a co za tym idzie zakaz grania w następnym meczu. Mimo to, dzisiejszą rozgrywkę, która była jedną z ważniejszych w roku, wygrali.
Prowadzą, a to wszystko dzięki niej. Cieszyła się, chociaż tak naprawdę nie zależało jej ani na grze, ani na wygranej domu. Jedyne czego pragnęła, to udowodnić wszystkim, że jednak zasługuje, aby być Ślizgonką i partnerką, a nie sługą Toma Riddle'a - jednego z najbardziej uzdolnionych i lubianych uczniów w Hogwarcie. Liczyła, że tego dnia pokazała na co ją stać i każdy przekona się, kim jest ta mała, wiecznie zapłakana dziewczynka.

***

- Podaj hasło - rozkazała dama na obrazie.
- Draco magne.
Na dźwięk tych słów Gruba Dama odsunęła się, ukazując wielką dziurę. Lucille przekroczyła próg i znalazła się w okrągłym pokoju z czerwonymi ścianami i złotymi gobelinami. Na pufach siedziało zaledwie kilkoro uczniów, reszta korzystała z pięknej pogody. Kobieta podeszła do dość dużej tablicy, która stała niedaleko kominka i zaczęła mocować się z długim pergaminem, który chciała jakoś sensownie przyczepić. Przez niski wzrost i czerwoną sukienkę, którą miała na sobie, była praktycznie niewidoczna. Szczególnie, że stała za zabudowaniem kominka, który częściowo ją przysłaniał. Gdy mocowała się z pinezkami, usłyszała rozmowę chłopców, którzy właśnie wychodzili z dormitorium do pokoju wspólnego i rozsiedli się na pufach, nie zwracając na nią uwagi.
- Tak! Stary, ale mówię ci ona będzie moja!
- No nie wiem, wygląda na niedostępną i zimną sukę. Zresztą takie też są o niej opinie, sam czytałem je w gazecie. Wiesz, to śmieszne, ale moja matka uwielbia najświeższe plotki i kazała mi ją obserwować. Chyba myśli, że wybuchnie kolejny skandal, ale tym razem nagłówki będą krzyczały o nauczycielce w Hogwarcie - odpowiedział drugi chłopak.
- Jeśli mowa o plotkach to nie zapominaj o jej wszystkich facetach. Spała chyba z połową ministerstwa, więc nie oprze się takiemu młodemu, przystojnemu podopiecznemu. Czekam aż, każe mi zostać za karę po lekcjach, a potem ja ukarzę ją z pomocą mojego wielkiego smoka... - powiedział rozmarzony z dwuznacznym uśmiechem na ustach.
O ile na początku rozmowa uczniów wydała się jej zabawna i w pewnym sensie nawet urocza, to ostatni fragment przyprawił ją o mdłości. Odwróciła się, podeszła do chłopców i uważnie się im przyjrzała. Posiadacz "wielkiego smoka" był jednym ze szkolnych podrywaczy, co dało się poznać po tym, jak przedstawicielki płci pięknej wpatrywały się w niego maślanym wzrokiem. Jak to zwykle bywa, szkolny przystojniak miał także brzydszego kolegę, którego mina była naprawdę przekomiczna. Zabawne, że takie nieszczęścia zawsze chodzą parami. Uśmiechnęła się szyderczo, a chłopak, który ją widział pobladł jeszcze bardziej. W pokoju zapanowała cisza i już nawet uczniowie, którzy do tej pory nie zwracali uwagi na sytuację, obrócili się żeby lepiej widzieć. Lucille odchrząknęła i donośnym, czystym głosem oznajmiła.
- Skoro tak bardzo pali się pan do prac na rzecz szkoły, powiadomię pana Filcha o jego nowym pomocniku, który będzie mu towarzyszył przez najbliższy miesiąc. Czyż to nie wspaniała nowina?
Na dźwięk jej słów chłopak zerwał się z miejsca, jednak zrobił to zbyt szybko i zahaczył butem o dywan. Runął przy tym jak długi tuż u stóp pani profesor. Wszyscy zgromadzeni w pokoju wybuchnęli śmiechem. Lucille skwitowała to jednym ze swoich cynicznych uśmieszków i skierowała się w stronę wyjścia. Nim zniknęła za portretem Grubej Damy kazała mu stawić się w kanciapie zaraz po poniedziałkowych lekcjach. W tym samym momencie uderzyła o coś, ale w ostatniej chwili złapała równowagę.
- No to dzieciaki będą miały ubaw, jeśli znowu wpadłam w jakąś ścianę - przeszło jej przez myśl.
Ku jej radości ową ścianą okazała się Elizabeth. Dzięki temu upiekła dwie pieczenie na jednym ogniu i wręczyła zaskoczonej dziewczynie upoważnienie wraz z rozpiską rezerwacji boiska. Wyminęła ją i wyszła z wieży, kierując się na drugie piętro do swojego pokoju. Tuż przed schodami przystanęła ogarnięta dziwnym niepokojem. Rozejrzała się wokoło i zamarła. Poczuła coś, co ostatnio zdarzyło jej się czuć przeszło 32 lata temu.


6 komentarzy:

  1. Przyjemny rozdział, szkoda, że taki krótki. Póki co postaram się przeczytać wszystko od początku, cieszę się, że się zalapałam tak wcześnie ;)
    Pozdrawiam i życzę dużo weny! [szepty-serc.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brakowało mi weny na ten rozdział, ale następny postaram się napisać dłuższy. :D
      Dziękuję i mam nadzieję, że historia Ci się spodoba. Na Twojego bloga na pewno zajrzę. :)

      Usuń
  2. się uczyć(,) jak wyczarować patronusa
    Jeśli chodzi o ciemną materię, to poświęcimy sobie na to osobną lekcję, natomiast - przerwała wykład i rozejrzała się po sali głośno wzdychając - słuchajcie, ja rozumiem, że to do najciekawszych zagadnień nie należy i chcielibyście się uczyć jak wyczarować patronusa, ale musimy przebrnąć przez teorię, żeby zacząć ćwiczenia praktyczne. ZA DŁUGIE!
    siebie, nawet nie próbując ich rozczesać(,) i
    Odgarnęła czarne loki za siebie, nawet nie próbując ich rozczesać i jeszcze raz zlustrowała uczniów badawczym spojrzeniem, każdemu zaglądając głęboko w oczy. - No więc nad czym tak debatujecie, że nie możecie się skupić lub przynajmniej przez chwilę zamknąć? - ZDECYDOWANIE LEPIEJ BYŁOBY GDYBYŚ ROZBIŁA TO NA DWA ZDANIA I LEKKO ROZBUDOWAŁA.
    budziła lekki strach - LEPIEJ BYŁOBY POSTRACH
    zajmowała się wszystkim(BEZ) tylko nie lekcją
    Lucille nie zwracała na to uwagi, dopóki nie przeszkadzała jej i reszcie klasy, w innym przypadku punkty karne dla Gryffindoru były nieuniknione, co nie pomagało w nawiązaniu przyjaznych relacji. -----> Lucille nie zwracała na to uwagi, dopóki nie przeszkadzała jej i reszcie klasy. W przeciwnym przypadku punkty karne dla Gryffindoru były nieuniknione, a to nie pomagało w nawiązaniu przyjaznych relacji. Nie sądzisz, że dwa krótsze zdania są lepsze niż jedno długie?
    Nie wiedzieli jednak(,) jak zareaguje ich nowa nauczycielka.

    OdpowiedzUsuń
  3. jedynie(,) gdy trzeba było kogoś sfaulować
    jak ty(,) skarbie
    sami, z czego nie omieszkam nie zapytać(chyba NIE OMIESZKAM ZAPYTAĆ, bo wyszło, że ich nie zapyta :P) was jutro, to powiedzcie przynajmniej(,) o co dokładnie chodzi.
    Chodzi o to(,) pani profesor
    Chłopak mimo niepozornego wyglądu(bez) był bardzo
    kiedy nie wiadomo(,) ile czasu przyjdzie jej spędzić na boisku
    Może jednak stała się nim, sama nie wiedząc kiedy. - w pierwszym odruchu myślałam, że stała się Tomem :D Dopiero potem dorł do mnie sens tego zdania. Lepiej byłoby jakbyś napisała zamiast "nim" "nich".
    Wraz z towarzyszącymi jej myślami(bez) strach powoli
    Wiedziała dokładnie(,) co ma zrobić.
    sprawi(,) żeby szukający Puchonów spadł z miotły.
    Łatwizna(.) (K)to by (się) spodziewał się, że drobna, wiecznie przestraszona dziewczynka może być tak niebezpieczna.
    Co prawda (TO CO PRAWDA JEST NIEPOTRZEBNE)jedynie Tom wiedział(,) czym spowodowane są nagłe ataki bólu jej przeciwników, przez które spadają z mioteł. Przez ostatni rok miała wystarczająco wiele czasu i okazji(,) aby ćwiczyć.
    ustawiła się na pozycję. - NIE JESTEM PEWNA ALE CHYBA "POZYCJI"
    niemal (BEZ TEGO nie) spadła z miotły przez tłuczek, który nadleciał(,) nie wiadomo skąd
    Nawet nie zauważył(,) gdy
    naprawdę(,) czy nie
    przez uderzenie(,) stracił przytomność.
    Mimo to(,) dzisiejszą rozgrywkę, która była jedną z ważniejszych w roku, wygrali
    Jedyne czego pragnęła, TO udowodnić wszystkim, ŻE jednak zasługuje na TO, aby być Ślizgonką i partnerką (BEZ) a nie sługą(BEZ) Toma Riddle'a (-) jednego z najbardziej uzdolnionych i lubianych uczniów w Hogwarcie. (ZA DŁUGIE) Liczyła, ŻE tego dnia pokazała(,) na co ją stać i każdy przekona się, ŻE nie jest tą małą, wiecznie zapłakaną dziewczynką. Już nie.
    - Podaj hasło - zapytała dama na obrazie. (ZAPYTAŁA? ONA RACZEJ POLECIŁA LUB ROZKAZAŁA)
    Na dźwięk tych słów(BEZ) Gruba Dama odsunęła się, ukazując wielką dziurę.
    Chyba myśli(,) że wybuchnie kolejny skandal
    - Jeśli mowa o plotkach(BEZ) to nie zapominaj o jej wszystkich facetach. Spała chyba z połową ministerstwa, więc nie oprze się takiemu młodemu, przystojnemu podopiecznemu. Czekam aż(,) każe mi zostać za karę po lekcjach, a potem ja ukarzę ją z pomocą mojego wielkiego smoka... - powiedział rozmarzony z dwuznacznym uśmiechem na ustach. (PŁAKAŁAM ZE ŚMIECHU, JAK TO CZYTAŁAM. Szczególnie, że to takie prawdziwe u młodych chłopców :D Masz za to wielgachnego plusa!)
    po tym(,) jak przedstawicielki płci pięknej
    a chłopak(,) który ją widział pobladł jeszcze bardziej.
    W dormitorium zapanowała cisza[...] - nie w dormitorium tylko Pokoju Wspólnym. Dormitorium to sypialnia, gdzie mieszkali uczniowie.
    Runął przy tym jak długi(bez) tuż u stóp pani profesor.
    Lucille skwitowała to jednym ze swoich cynicznych uśmieszków i skierowała SIĘ w stronę wyjścia na odchodne mówiąc, aby stawił SIĘ w kanciapie zaraz po poniedziałkowych lekcjach. -----> Lucille skwitowała to jednym ze swoich cynicznych uśmieszków i skierowała się w stronę wyjścia. Nim zniknęła za portretem Grubej Damy kazała przyjść mu do kanciapy zaraz po poniedziałkowych lekcjach. DZIĘKI ROZBICIU ZDANIA NA DWA ODDZIELNE UNIKNĘŁAM POWTÓRZENIA. PONADTO ZBYT DŁUGIE ZDANIA WPROWADZAJĄ ZAMĘT I MĘCZĄ.
    - No to dzieciaki będą miały ubaw(,) jeśli znowu wpadłam w jakąś ścianę
    na drugie piętro(bez) do swojego pokoju
    Tuż przed schodami przystanęła( bez) ogarnięta dziwnym niepokojem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Sorry, że Ci spamię, ale nie zmieściłam się w jednym komentarzu :P
    Masz problemy z interpunkcją i to straszne. Radzę znaleźć betę albo poczytać o zasadach stawiania przecinków. Po drugie piszesz za długie zdania. Trzy czasowniki i dwa imiesłowy w jednym nie są dobre. Nigdy. Skracaj je. Zmieniaj tak, żeby nie nadużywać -ąc, -ąca, -ące itd. Przyjemniej się czyta, gdy zdania są złożone dwa-, góra trzykrotnie, ale nie pięcio!
    Zwróć też uwagę na powtórzenia i nagminne wykorzystywania słowa "który". Brr
    To tyle odnośnie formy. Teraz treść.
    To się wampirek zdziwi, jak usłyszy, że Ślizgonki nie mają boiska :D Dobrze mu tak! Popieram!
    32 lata temu? Czyżby Voldziu ponownie wymigał się z łap śmierci? :D
    Pomysł masz genialny. Błędy, które popełniasz są łatwe do wyeliminowania, jednak zajmują trochę czasu. Wiem to po sobie. Na razie proponuję znalezienie bety.
    Zazwyczaj historie usiane błędami interpunkcyjnymi i zbyt długimi zdaniami zniechęcają mnie, jednak to opowiadanie ma w sobie jakąś magię, która każe mi czytać dalej. Myślę, że gdybym nie postawiła sobie za punkt honoru wytknięcie Ci wszystkich błędów (a przynajmniej tych, które dostrzegłam),czytałoby mi się dużo szybciej i łatwiej. Ale ja z natury jestem czepialska, więc wybacz. A propos. Chcę Ci pomóc, dlatego wypisuję pomyłki i błędy. Nie robię tego po to, by Cię zniechęcić. Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zła.

    Korzystając z okazji zapraszam do czytania i komentowania mojego bloga:
    https://naprzeciw-przeznaczenia.blogspot.com/
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za pokazanie mi błędów. Doskonale zdaję sobie sprawę z moich problemów jeśli chodzi o interpunkcję. Głównie dlatego postanowiłam zacząć pisać opowiadanie, bo mam nadzieję, że z czasem wszystkie zasady wejdą mi w krew. :D
      Jeśli chodzi o czas akcji, to wszystko dzieje się około 20 lat po zakończeniu akcji opisanej w serii. Lucille ma teraz około 90 lat, jak słusznie zauważyłaś. Jeśli trochę namieszałam z czasem, to przepraszam, w mojej głowie wszystko jest poukładane, a z przeniesieniem tego tutaj jest trochę gorzej. :D
      Mimo wszystko bardzo cieszę się, że sama historia Ci się spodobała, bo wydaje mi się, że to właśnie jest w tym wszystkim najważniejsze. Błędy będę się starała z czasem eliminować i mam nadzieję, że w końcu przyjdzie dzień, kiedy napiszę rozdział bez błędów. :D
      Za zaproszenie dziękuję i na pewno w wolnej chwili wpadnę. :)

      Usuń

Czytasz? Skomentuj! Każdy komentarz motywuje mnie i zachęca do pisania. Przez wzgląd i szacunek dla mojej pracy, zostaw po sobie ślad. :)